Co tam, mordo? Songtext
von Łona i Webber
Co tam, mordo? Songtext
Co tam mordo, jak leci? E, pomału
Sporo wyrzeczeń, niewiele szału
Pielęgnuję tu grunt, żeby mi nie zarósł
Więc na jedną nutę trochę ten numer, daruj
Niby pod prąd poginam
Ale czy to przekora jeszcze, czy już rytuna? Nie wiem
Czas mi odjął, lecę jak umiem
Rzadziej poza melodią, rzadziej desafinado, rozumiesz
Ciche noce cichych gwiazd?
Nie, to nie ze mną, mnie tu robi codzienność nielichy wjazd
I pół na pół tu – raz do buntu stanę
Raz ona mnie do gruntu kolanem Plus ten banału szczery poryw, żeby mnie przeryć i poryć
I wejść w moje terytory
Z tą agendą banalną
Zresztą banał – drobiazg, najgorsza ta powtarzalność
I mało mnie bawi na dnia koniec
Ta cała przyziemność po mojej stronie
I stawia na baczność ta jednoznaczność nudna jak flaki
Żeby tak szlag ją trafił
Czemu mnie spotyka ten wycisk?
Ja stawiam pytania, ja szukam przyczyn
I w końcu głos wewnętrzny słyszę gdzieś z żeber
Zaniedbałeś sambę, bydlaku jeden
Co tam mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Do karnawału
Do karnawału
Do karnawału
A w tych przerwach, nędznych tak, odliczam
Aż minie ten międzyczas, czy też międzyczas
No, rusza mi się akcent, co poradzić
Gdy ponure mnie tu wjeżdża saudade
I jako standard niedoczas
Więc pozostaje samba robocza
Ta samba, co to nie doczyta do końca zdania
Co to nie dosypia, co nie oddzwania
Co ją najlepiej łapać w porach
Jak ze szczepień wraca, albo tkwi w korku do przedszkola
Po kres bez mapy na strajk
Ale bierze graty na kark bo taki ma vibe, rozumiesz
Ta samba - klasyk
Co na długie szychty znika, ale gifty przywozi z trasy
I ma dobrą opinię
Chyba, że bajkę czyta i choćby jedno słowo pominie
Ta samba, co nie dla niej mocny kuraż
Kiedy inni idą w Polskę akurat
I stoi taka ubrana w ten kostium
Że to niby mniej karnawał, bardziej post już
Ej, gdzie tam, jaki post?
Daj jej tylko złapać pułap, a zobaczysz, że hula jak boss
I w fiestę grubą brnie, aż po blackout
Także u mnie tyle, nie narzekam
Co tam, mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam, mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam, mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam, mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Sporo wyrzeczeń, niewiele szału
Pielęgnuję tu grunt, żeby mi nie zarósł
Więc na jedną nutę trochę ten numer, daruj
Niby pod prąd poginam
Ale czy to przekora jeszcze, czy już rytuna? Nie wiem
Czas mi odjął, lecę jak umiem
Rzadziej poza melodią, rzadziej desafinado, rozumiesz
Ciche noce cichych gwiazd?
Nie, to nie ze mną, mnie tu robi codzienność nielichy wjazd
I pół na pół tu – raz do buntu stanę
Raz ona mnie do gruntu kolanem Plus ten banału szczery poryw, żeby mnie przeryć i poryć
I wejść w moje terytory
Z tą agendą banalną
Zresztą banał – drobiazg, najgorsza ta powtarzalność
I mało mnie bawi na dnia koniec
Ta cała przyziemność po mojej stronie
I stawia na baczność ta jednoznaczność nudna jak flaki
Żeby tak szlag ją trafił
Czemu mnie spotyka ten wycisk?
Ja stawiam pytania, ja szukam przyczyn
I w końcu głos wewnętrzny słyszę gdzieś z żeber
Zaniedbałeś sambę, bydlaku jeden
Co tam mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Do karnawału
Do karnawału
Do karnawału
A w tych przerwach, nędznych tak, odliczam
Aż minie ten międzyczas, czy też międzyczas
No, rusza mi się akcent, co poradzić
Gdy ponure mnie tu wjeżdża saudade
I jako standard niedoczas
Więc pozostaje samba robocza
Ta samba, co to nie doczyta do końca zdania
Co to nie dosypia, co nie oddzwania
Co ją najlepiej łapać w porach
Jak ze szczepień wraca, albo tkwi w korku do przedszkola
Po kres bez mapy na strajk
Ale bierze graty na kark bo taki ma vibe, rozumiesz
Ta samba - klasyk
Co na długie szychty znika, ale gifty przywozi z trasy
I ma dobrą opinię
Chyba, że bajkę czyta i choćby jedno słowo pominie
Ta samba, co nie dla niej mocny kuraż
Kiedy inni idą w Polskę akurat
I stoi taka ubrana w ten kostium
Że to niby mniej karnawał, bardziej post już
Ej, gdzie tam, jaki post?
Daj jej tylko złapać pułap, a zobaczysz, że hula jak boss
I w fiestę grubą brnie, aż po blackout
Także u mnie tyle, nie narzekam
Co tam, mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam, mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam, mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Co tam, mordo, jak leci?
A, pomału od karnawału do karnawału
Writer(s): Adam Bogumil Zielinski, Andrzej Marek Mikosz Lyrics powered by www.musixmatch.com