Zdumiony Songtext
von CZAQU
Zdumiony Songtext
Zabił, oszukał, zdradził, ocalił
Skoczył, utonął, zbudował i spalił
Dał komuś coś, czego on nigdy by nie dał
Zasłonił swym ciałem, a wcześniej je sprzedał
Wykrzyknął, zamilknął, powiedział dlaczego
Tak mocno się modli
On pluje na niebo
Zawinił, choć święty
Tak bardzo ją kochał
Był twardy jak kamień i tak jak wierzby szlochał
Czasem na drodze tak życie zaskoczy,
Że trudno jest myśli w słowa ubierać
Skazani, by prawdzie popatrzeć w oczy
Która już dawno się gdzieś poniewiera
Nie wołał o więcej
I przeżył, nie umarł
Znał jedno jedyne
Uderzył jak umiał
Okłamał tak szczerze
Dla kogo? Za ile?
Obiecał i trzymał swoje słowa przez chwilę
Pokocha bez przyczyn, połamie zasady
Pobiegnie na górę i zejść już nie da rady
Przytyli, odrzuci, zaciśnie, uwolni
Na tyle chcą życia, na ile są wolni
Czasem na drodze tak życie zaskoczy,
Że trudno jest myśli w słowa ubierać
Skazani, by prawdzie popatrzeć w oczy
Która już dawno się gdzieś poniewiera
Uuu uuu uuuuuuu
Uuu uuu uuuuuuu
Uuu uuu uuuuuuu
Uuu uuu uuuuuuu
Wystrzelił, oczernił, bez szansy wyzdrowiał
Miał szczęście bez granic i wszystko pochował
Zrozumiał jak wiele jest wciąż do zrozumienia
Tak dużo już zmienił
Właściwie nic nie zmieniał
W rozpaczy i w gniewie, z oznaką radości
Ze łzami na dłoniach pokonał słabości
Zasłynął z pogardy
Szanuje go wielu
Samotny, wrażliwy pomaga bez celu
Czasem na drodze tak życie zaskoczy,
Że trudno jest myśli w słowa ubierać
Skazani, by prawdzie popatrzeć w oczy
Która już dawno się gdzieś poniewiera
Czasem na drodze tak życie zaskoczy,
Że trudno jest myśli w słowa ubierać
Skazani, by prawdzie popatrzeć w oczy
Która już dawno się gdzieś poniewiera
Skoczył, utonął, zbudował i spalił
Dał komuś coś, czego on nigdy by nie dał
Zasłonił swym ciałem, a wcześniej je sprzedał
Wykrzyknął, zamilknął, powiedział dlaczego
Tak mocno się modli
On pluje na niebo
Zawinił, choć święty
Tak bardzo ją kochał
Był twardy jak kamień i tak jak wierzby szlochał
Czasem na drodze tak życie zaskoczy,
Że trudno jest myśli w słowa ubierać
Skazani, by prawdzie popatrzeć w oczy
Która już dawno się gdzieś poniewiera
Nie wołał o więcej
I przeżył, nie umarł
Znał jedno jedyne
Uderzył jak umiał
Okłamał tak szczerze
Dla kogo? Za ile?
Obiecał i trzymał swoje słowa przez chwilę
Pokocha bez przyczyn, połamie zasady
Pobiegnie na górę i zejść już nie da rady
Przytyli, odrzuci, zaciśnie, uwolni
Na tyle chcą życia, na ile są wolni
Czasem na drodze tak życie zaskoczy,
Że trudno jest myśli w słowa ubierać
Skazani, by prawdzie popatrzeć w oczy
Która już dawno się gdzieś poniewiera
Uuu uuu uuuuuuu
Uuu uuu uuuuuuu
Uuu uuu uuuuuuu
Uuu uuu uuuuuuu
Wystrzelił, oczernił, bez szansy wyzdrowiał
Miał szczęście bez granic i wszystko pochował
Zrozumiał jak wiele jest wciąż do zrozumienia
Tak dużo już zmienił
Właściwie nic nie zmieniał
W rozpaczy i w gniewie, z oznaką radości
Ze łzami na dłoniach pokonał słabości
Zasłynął z pogardy
Szanuje go wielu
Samotny, wrażliwy pomaga bez celu
Czasem na drodze tak życie zaskoczy,
Że trudno jest myśli w słowa ubierać
Skazani, by prawdzie popatrzeć w oczy
Która już dawno się gdzieś poniewiera
Czasem na drodze tak życie zaskoczy,
Że trudno jest myśli w słowa ubierać
Skazani, by prawdzie popatrzeć w oczy
Która już dawno się gdzieś poniewiera
Writer(s): Grzegorz Zbigniew Walczak Lyrics powered by www.musixmatch.com